Saturday, August 20, 2011

powrot do blogaskowania czyli family reunion w izraelu

Siemanson. Siedze w Izraelu i troche sie dzieje, wiec czemu nie popisac tutaj. Wylecielismy z siostra w srode w nocy (dzieki taniej taryfie first minute w locie). Od tego czasu zdarzylo sie tyle, ze musze to gdzies spisac.

Na poczatku zbudujmy napiecie. Po pierwsze, to jeszcze zyjemy. Po wtore, od poczatku tripka spotykamy co chwile zolnierzy z karabinami, widzimy czolgi, slyszymy helikoptery, na morzu szaleje izraelska marynarka. My mimo to zrywamy daktyle z izraelskich palem, jezdzimy motorowka po wodach zatoki z widokiem na Jordanie, Egipt i Arabie Saudyjska, od dzisiaj nurkujemy i zyjemy w temperaturze 42 stopni. O szczegolach dowiecie sie dalej.

Przylot na lotnisko Ben Guriona w Tel Avivie. Widac troche ortodoksyjnych zydow z pejsami, w czarnych strojach, w jarmulkach. Czuc cos pomiedzy mentalnoscia Bliskiego Wschodu a amerykanska nowoczesnoscia. Jest darmowe wifi, tlumy mlodziezy witaja z balonikami, plakatami i glosnymi okrzykami jakies gwiazdy wracajace do kraju, a obok tego tradycyjnie ubrani wyznawcy judaizmu.

Dlugo tego nie rozwazamy, ruszamy na stoping. Celem na czwartek byl kibuc Samar, na poludniu kraju, ze 40km od Eilatu. Pierwszy stop, pracownica lotniska lamana angielszczyzna tworzy nasze pierwsze wrazenie o Izraelitach. Nastepnie jedziemy z corka Irakijczyka i Rumunki - tutaj szczegolnie widac kosmopolityzm obywateli zjednoczonych wokol jednej idei - panstwa Izrael. Zreszta nie tylko tej idei, ale o tym moze pozniej. Kolejne stopy to pobozny zyd przestrzegajacy nas przed Arabami, mloda laska z kibucu Sede Boker (w ktorym spedzil ostatnie lata zycia Ben Gurion- pierwszy premier Izraela). Na koniec jedziemy z adwokatem z Tel Avivu, ktory toyota land cruiser podrzuca nas do kibucu, przy okazji zapraszajac nas na przejazdzke jego motorowka po wodach zatoki Aqaba na poludnie od Eilatu.

Wszyscy wiedze co to kibuc? To taka utopistyczna forma zycia we wspolnocie, chatrakterystyczna tylko dla Izraela. W tym roku najstarszy kibuc obchodzil chyba 100-lecie istnienia, lecz dopiero po powstaniu panstwa w 1948r. Ta idea ruszyla z kopyta. Grupki ok. 200 czy wiecej osob mieszkaja razem np. na pustyni. Kiedys bylo tak, ze dzieci wychowywaly sie wpolnie, nie w samej rodzinie, a w calej kibucowej wspolnocie - pod opieka jednego czy kilku oddelegowanych czlonkow kibucu. Mieszkancy razem jedza, pracuja, najczesciej jakas agrykultura, sami tez staraja sie budowac potrzebne dla nich maszyny itd. Forma autarkii. Wewnatrz kibucu niepotrzebne sa pieniadze, ludzie zeyja ze wspolnej skarbonki.

My trafilismy do jednego z ostatnich prawdziwych kibucow. W. Starciu z globalizacja i kapitalizmem kibuce stracily na znaczeniu. Ten nasz wyroznia sie jednak ciagle tradycyjnymi zasadami. Nie ma tu spisanych zasad, ludzi nie sa ograniczeni nakazami i zakazami. Nie zarabiaja wlasnych puieniedzy tylko pracuje na kase dla kibucu. Gdy potrzeba cos kupic, to istnieja kart kredytowe kibucu. Do dyspozycji jest kilka wspolnych samochodow. Kibuc utrzymuje sie glownie ze sprzedazy daktyli, prowadzi takze hodowle krow. Na wjezdzie ustawiony jest stary volkswagen pomalowanyh rozowoz napisem 'peace' - skojarzenia ze wspolnota hipisow oczywiste. Gdy mowi sie o kibucach, mysli sie ze to utopijne wcielenie socjalizmu, ze cos takiego nie ma prawa istniec. Choc obecnie kibuce w Izraelu sa odwroci, to przyklad kibuca Samar, tak jak i innych istniejacych pokazuje ze jednak takie idealistyczne idee pozwalaja znalezc zastosowanie w rzeczywistosci.

Moze teraz cos ciekawszego czyli jak nas przywitano w kibucu i co tam robilismy. Dotarlismy w porze obiadowej, wiec dolaczylismy sie do smacznego obiadku, ktory kazdy bez ograniczen mogl brac z wystawionych naczyn. Nastepnie skoczylismy na basen. Tak minelo popoludnie i naprawde zaczalem sie zastanawiac jak toczy sie zycie w takim raju, gdzie ludzie siedza sobie w sloneczku, 30-kilku stopniach nad basenem itd. Wieczorem gralismyz kibucownikami w siatke, jedlismy z ogniska. Jest kilkunastu wolontariuszy, ze Stanow, Japonii, Niemieck, Chorwacji czy tez z Polski.
Obok hebrajskiego, slyszy sie tez czesto angielski.

Nastepnego dnia postanowilismy dolaczyc do czesci czlonkow kibucu i wolontariuszy, ktorzy o 6 zebrali sie, by wyruszyc na plantacje daktyli. Niedlugo po wschodzie slonca stajemy pod palmami i korzystajac ze specjalnie do tego celu przygotowanych maszyn, zaczynamy pracowac na rzecz kibucu. Nasza praca polega na wiazaniu workow na wielkich kisciach daktyli, by uniemozliwic im spadanie na ziemie. Gdyby spadly, to rozgniecione nie przedstawiaja zadnej wartosci. Pracujemy tak z przerwa na sniadanie 7h. Slonce prazy, ale te 40 stopni wcale nie jest straszne, bo wilgotnosc tu to tylko 15%. Taka mieszanka skutkuje tym, ze wcale nie czuc potu, bo ten momentalnie paruje. Wydaje sie, ze nawet 30-stopniowe upaly w Europie (czy nawet w Tel Avivie) doskweiraja bardziej niz temperatura tutaj.

(cdn)