Tuesday, September 7, 2010

Camping w Illinois

W sobote lotem z przesiadka dotarlem do Peorii, Il. Troche sie zdziwilem, ze takie cos istnieje, ale nawet udalo mi sie kupic tam niedrogie bilety lotnicze i doleciec tam malym odrzutowcem.

Z lotniska odebrala mnie Madzia razem z Cooksami, jej hostrodzina. Amerykanie swietowali w poniedzialek, 6 wrzesnia, Labor Day, przez co wszyscy wybywali gdzies na dluzszy weekend i tym sposobem trafilem na camping. Najwieksza atrakcja bylo oczywiscie spotkanie sie po 3 miesiacach z siostra (nastepny raz pewnie za dziewiec). Przez dwa dni zycie nasze toczylo sie dosc wolno, spiac w przyczepach i namiotach, grajac w pilke oraz robiac bbq i jedzac burgery, burgery i jeszcze raz burgery, a jako przystawki potato salad, eggs and bacon albo jakis cheese and pasta.

Czilautowy pobyt z typowa amerykanska rodzinka i jej dwoma wymiencami z Europy (drugim jest Matias z Finlandii) szybko jednak musialem skonczyc. Pamietajcie ludzie, w Stanach robcie jak najszybciej rezerwacje! Cena przejazdu pociagiem (Amtrak) do Chicago wzrosla przez 3 weekendowe dni o 50%. Mimo to przejazd pociagiem jest w porownaniu do Polski duzo bardziej komfortowy, choc brak wifi troche mnie rozczarowal.

W Chicago mialem malo czasu na zwiedzanie (przyjazd 10pm, wyjazd na lotnisko 9am nastepnego dnia), wiec obszedlem tylko troche downtown w drodze do hostelu. Udalo mi sie zobaczyc Chicago Stock Exchange i Board of Trade, Willis Tower (do ubieglego roku nazywana Sears Tower) i ogolnie financial district. Ogromny, ponad 500-osobowy hostel z grupy Hostelling International przypomnial mi pobyt w Maroku, bo tam tez spalem dwie noce w hostelu z tej grupy. Nastepnego dnia, po zjedzeniu pysznych muffinek na sniadanie, obszedlem jeszcze kawalek Chicago, dochodzac do jeziora Michigan, krecac sie po jakis parkach i art district. W drodze powrotnej szukalem drogowskazu, ktory wskazuje poczatek slynnej Route 66, ciagnacej sie przez cale Stany az do Kalifornii. Potem juz tylko godzinna podroz metrem pod samo lotnisko i wygodna przesiadka na terminal. Przez godzine oczekiwania na boarding dokonczylem ogladac 'American History X' z Edwartem Nortonem - polecam. Amerykanie dalej okazuja sie mili, w samolocie gadalem z malzenstwem, ktore mieszka na Long Island, blisko naszego campu, a na Labor Day weekend wybyli do Kolorado na hiking w Rocky Mountains.
Zdjecia mieli ladne.

No comments:

Post a Comment