Wednesday, September 1, 2010

Miami


Tym razem pisze z Miami. Po skonczonej w sobote pracy i pozegnalnej imprezie w Marinie, w niedziele na dobre wynieslismy sie z Campu Paquatuck. Z bagazem doswiadczen i objawami autyzmu mozna uznac doswiadczenie pracy z dziecmi special needs za udane.

Zatrzymujac sie na noc w Nowym Jorku w niedziele (noc u Johna, hosta z couchsurfingu. O poprzedni pobyt w Nowym Jorku postaram sie uzupelnic pozniej), zwiedzilismy kolejny kawalek tego miasta. Chodzac po Upper West Side zahaczylismy o katedre Saint John the Divine (najwieksza anglikanska i czwarta chrzescijanska katedra na swiecie) oraz campus Uniwersytetu Columbia. Uni ten, jeden z najlepszych na swiecie, nalezacy do Ivy League, naprawde warto zobaczyc (pewnie jeszcze bardziej warto tam studiowac). Wracajac przez Central Park, trafilismy jeszcze na free-air przedstawienie nowojorskiego teatru szekspirowskiej sztuki 'Much Ado About Nothing'.

W poniedzialek bez problemow dotarlismy na lotnisko LaGuardia, skad opoznionym samolotem opuscilismy na najblizsze kilka dni The Empire State. Naszym kolejnym celem byla Floryda. Tym razem The Sunshine State.

W Miami udalo nam sie wczesniej znalezc hosta z couch surfingu (poszukiwania byly wyjatkowo dosc trudne i dlugie, zreszta jak i w Nowym Jorku). Nasza hostka okazala sie mila pani, ktora odebrala nas z lotniska swoim Lexusem, obwiozla po miescie, a potem przywiozla do swojego apartamentu, usytuowanego w Downtown Miami. Troche nie spodziewalismy sie ujrzec wielkiego, 36-pietrowego apartamentowca w centrum miasta, a potem poruszajac sie po marmurowych i przestronnych korytarzach przejsc do calkiem luksusowego apartamentu, w ktorym couch surferzy dostaja nawet wlasna lazienke. Nie zdazylismy sie jeszcze przestac zachwycac, kiedy uslyszelismy, ze na 9. pietrze znajduje sie basen z palmami, jacuzzi, silownia, sauna czy bilard. Fotka powyzej ilustruje cudowna sytuacje.

Wczoraj (wtorek) ruszylismy na zwiedzanie. Najpierw spedzilismy chwile w Downtown - przeszlismy przez Bayfront Park (jak nazwa wskazuje nad zatoka), zobaczylismy kilka zabytkow jak Freedom Tower (pierwsze miejsce, gdzie po przybyciu do Stanow kierowali sie Haitanczycy), zobaczylismy stadion, gdzie gra druzyna koszykowki Miami Heat, do ktorej dwa miesiace temu przeniosl sie LeBron James, gdzie gra Dwight Wade i gdzie kilka lat temu gral Shaquaile O'Neal.

Nastepnie autobusem miejskim ruszylismy do Miami Beach, ktore administracyjnie jest odrebnym miastem, lezy na wertykalnie rozciagnietej wyspie i znajduja sie tam jedne z lepszych plaz Florydy. Oprocz plaz warto przejsc sie po Art Deco District i podziwiac czasami oryginalna architekture (ale prawde mowiac dzielnia ta zachwyca tylko przecietnie). Jedzac lunch w 11th Street Diner, poczulismy sie jak w prawdziwej Ameryce. Bar ten miesci sie w wielkim aluminiowym samochodzie czy tez przyczepie i ma prawdziwy klimat. Potem nie moglismy odpuscic sobie leniuchowania na plazy, gdzie slonce mocno przygrzewalo, ale przyjemny i rzeski wiatr mocno uatrakcyjnial plazowanie. Poza tym woda w oceanie byla lazurowa i ciepla, wiec South Beach (SoBe) chyba zasluzenie jest jedna z popularniejszych plaz swiata. Floryda lezy ok. 20-30 rownoleznika, przez co ma zwrotnikowy klimat i podzial na pore deszczowa (maj-listopad) oraz sucha (grudzien-kwiecien). Dlatego tez trzeba sie przygotowac na codzienne przelotne ulewy - ale nam one do tej pory w zaden sposob nie przeszkadzaja, zawsze mozna sie gdzies na 20 minut schowac. Wiekszosc turystow (duzo Brytoli z campu mowilo nam, ze co roku na wakacje jezdzi na Floryde) przyjezdza tu jednak pozniej, na przelomie pazdziernika i listopada, kiedy to ciagle jest cieplo (czy goraco), ale juz nie pada i jest bardziej sucho (teraz wilgoc wynosi ok. 85%).

Wracajac z Miami Beach wstapilismy jeszcze do najstarszejgo baru w Miami, Tobacco Road. Tobacco Road jest najbardziej klimatycznym barem, w jakim do tej pory bylem. Jesli ktos szuka chce poczuc co znaczy amerykanski blues czy rock'n'roll to jest to pewnie najlepsze miejsce przynajmniej na Florydzie. Przez bar ten przewijaly sie gwiazdy jak Jimmy Rogers i chociaz jest stosunkowo nieduzy (bardzo waski, przez co z ogromnie dluga lada), to we wrzesniu kameralny koncert zagra tam Metallica. To musi ilustrowac jak wplywowe jest to miejsce, jesli tak swiatowej klasy zespol przyjezdza dawac koncert dla 100 czy 300 osob.

To na razie tyle z relacji z Miami!

2 comments:

  1. Najbardziej zazdroszczÄ™ tego apartamentowca x) jak z CSI!

    ReplyDelete
  2. widok calego downtown z oceanu jest tak zajebisty jak z CSI ;)

    ReplyDelete